Książęca rodzina Hochberg von Pless.
Podróż w czasie rozpoczynamy od poznania mieszkańców zamku w schyłkowym okresie jego potęgi. W 1907 książę Jan Henryk XV von Pless, hrabia von Hochberg i baron na Książu (1861-1938) odziedziczył trzecią pod względem wielkości fortunę w Europie. Od 1892 roku wraz ze swoją angielską żoną Daisy (1873-1943) uczynił z Książa jeden z najwspanialszych dworów arystokratycznych w tej części kontynentu. Fotografia rodziny książęcej została wykonana jesienią 1916 roku przed Budynkiem Bramnym, w trzecim roku wielkiej wojny. Parze książęcej towarzyszą synowie. Z prawej widzimy najstarszego Jana Henryka XVII (1900-1984), z lewej średniego Aleksandra (1905-1984) i przed matką, najmłodszego Bolka (1910-1936). To oni i ich goście będą przewodnikami podczas naszego spaceru. Oddajmy teraz głos samej księżnej Daisy, która tak opisywała swój ukochany dom na Dolnym Śląsku:
- „Anglikowi lub Amerykanowi byłoby niezmiernie trudno wyobrazić sobie feudalne życie, jakie wiedliśmy tam trzydzieści lat temu. Zamek w Książu należy do rodziny Hochbergów od ponad czterystu lat. Pierwotna, gotycka twierdza został zbudowana pod koniec XIII wieku przez Bolka I, Księcia Piastowskiego, którego imię nosi mój najmłodszy syn. Była ona dosłownie częścią wysokiej skały, od której przyjęła imię. Kolejna budowla, czyli obecny zamek, został wzniesiony częściowo w XV wieku w stylu renesansowym i w XVIII wieku w stylu barokowym. Bardzo słynna jest jego biblioteka, która zawiera około pięćdziesięciu tysięcy tomów. Mój mąż dokonał w zamku zasadniczych zmian oraz wspaniale go udekorował i wyposażył, tak że jest on powszechnie uważany za jedną z najwspanialszych rezydencji w kraju”.
Zanim Książ stał się na powrót polskim zamkiem, w 1944 roku został przejęty przez III Rzeszę. Hitlerowcy pod pretekstem adaptacji na siedzibę niemieckiej dyplomacji barbarzyńsko „przebudowali” luksusową rezydencję, niszcząc jej historyczny wystrój, w tym apartamenty księżnej Daisy. Rozpoczęty w latach 60. ubiegłego stulecia proces restauracji zamku trwa do dziś.
Jan Henryk XV w mundurze huzarów gwardii, portret autorstwa Richarda Benno Adama z 1918 roku.
Książę Jan Henryk XV (1861-1938), potentat węglowy ze starego rycerskiego rodu, w latach 1908-1922 rozbudował Książ o dwa monumentalne skrzydła od zachodu i północy. W 1936 roku opuścił majątek Książ na zawsze i przeniósł się do polskiej Pszczyny.
Portret Miry Edgerly z 1914 roku namalowany na Lazurowym Wybrzeżu.
Daisy, właściwie księżna Maria Teresa Oliwa von Pless, hrabina von Hochberg, baronowa na Książu, z domu Cornwallis-West (1874-1943).
Pacyfistka, filantropka, autorka poczytnych pamiętników pokochała Książ wielką miłością. Serce okazywała także mieszkańcom Wałbrzycha i dzisiejszej Aglomeracji Wałbrzyskiej, gdzie prowadziła działalność charytatywną. Królowa salonów i ulubienica prasy z belle epoque, w XXI wieku na powrót zawładnęła masową wyobraźnią.
Jan Henryk XVII, hrabia von Hochberg, książę von Pless, baron na Książu (1900-1984).
Dziedzic Książa, który nigdy nie objął swojego dziedzictwa. W 1939 roku wyjechał do Wielkiej Brytanii, gdzie zmarł jak Mr Henry Pless. Mimo dwukrotnego małżeństwa nigdy nie doczekał się potomstwa. W rodzinie zwany przez wszystkich Hanselem, był osoba cichą i melancholijną, co różniło go całkowicie od energicznego i radosnego, młodszego brata Aleksandra.
Aleksander, hrabia von Hochberg, baron na Książu (1905-1984).
W czasie II wojny trafił do generała Sikorskiego i wstąpił do polskiego wojska (2 Korpusu Polskiego). Jako Aleksander Pszczyński służył w sztabie jako tłumacz i brał udział w walkach na Bliskim Wschodzie i we Włoszech, m.in. pod Monte Cassino, dosłużył się stopnia podporucznika wojska polskiego. Przez pewien czas był w osobistej ochronie gen. Władysława Sikorskiego. Był tytularnym księciem pszczyńskim przez niecałe 4 tygodnie po śmierci brata Jana Henryka XVII zmarłego również w 1984 roku. Następcą Aleksandra został jego bratanek, Bolko Hochberg von Pless (ur. 1936).
Aleksander w rodzinie znany jako Lexel w parku zamkowym w Książu w 1912 roku.
Bolko, hrabia von Hochberg, baron na Książu (1910 -1936).
Przeżył jedynie 26 lat, ale to on jako jedyny doczekał się potomstwa i przedłużył ród Hochbergów. Jego syn, honorowy obywatel Wałbrzycha i Pszczyny, książę Bolko von Pless przekazał wiele prezentowanych tutaj fotografii. Najmłodszy syn księstwa von Pless zmarł w tajemniczych okolicznościach po pobycie w gestapowskim więzieniu.
Hrabia Bolko w wieku szkolnym na fotografii z prywatnego albumu jego córki, hrabianki Gioi.
Bolko I Surowy, książę świdnicko - jaworski (zm.1301).
Budowniczy zamku Książ pochodził ze śląskiej gałęzi królewskiej dynastii Piastów. Budowę twierdzy ukończył około 1293 roku, kiedy przeniósł tu z Lwówka Śląskiego swoją stolicę. Fragmentami zamku pamiętającymi czasy budowniczego są między innymi główna wieża oraz Sala Krzywa na pierwszym piętrze. Hochbergowie, którzy władali Książem w latach 1509-1943, do dziś nadają swoim potomkom jego imię.
Wizerunek Bolka I wzorowany na podobiźnie z sarkofagu księcia, który można obejrzeć w Mauzoleum Piastów na terenie Opactwa na Krzeszowie.
Wejście do zamku było jedną z pierwszych zmodernizowanych przestrzeni w projekcie, którego realizacja zajęła w sumie 14 lat i nigdy nie została ostatecznie ukończona. Księżna Daisy z optymizmem, ale i troską obserwowała ogromną inwestycję prowadzoną przez jej słynącego z hojności męża.
Główne wejście do zamku znajduje się w portyku centralnym tuż pod Salą Maksymiliana. Na zdjęciu pochodzącym z prywatnego albumu wnuka księżnej Daisy, księcia Bolko, wygląda nieco inaczej niż obecnie i nie chodzi o brak oczekujących na wejście turystów. Przestrzeń ta zmieniła swój wygląd w czasie wielkiej przebudowy przeprowadzonej przez księcia Jana Henryka XV w latach 1908-1922. Sklepienie zastąpiono płaskim stropem oraz przesunięto drzwi północne i południowe, które znajdują się w miejscu nisz z zaginionymi dziś rzeźbami.
Wejście do zamku było jedną z pierwszych zmodernizowanych przestrzeni w projekcie, którego realizacja zajęła w sumie 14 lat i nigdy nie została ostatecznie ukończona. Księżna Daisy z optymizmem, ale i troską obserwowała ogromną inwestycję prowadzoną przez jej słynącego z hojności męża.
- Upłyną trzy lata, zanim zakończy się przebudowa Książa, po której będzie wyglądał przepięknie. Miło ze strony Hansa, że ma do mnie zaufanie i powierzył mi zakup różnych rzeczy. Mam nadzieję, że nie wyda za dużo pieniędzy. Węgiel jest teraz o jednego szylinga za tonę droższy, co przyniesie tego roku dodatkowych dwadzieścia tysięcy funtów. Nowa, otwarta trzy lata temu, kopalnia powinna nam też dostarczyć ekstra dwadzieścia pięć tysięcy. Hans zapewnia mnie, że dwaj Zarządcy powiadomią go na czas, jeśli koszty przebudowy nieproporcjonalnie wzrosną.
Zaginiona rzeźba to postać kobieca w typie Wenus kapitolińskiej. Na zdjęciu widzimy także przeszklone drzwi zamykające przestrzeń wejściową portyku, który wcześniej i w późniejszych latach pozostawał otwarty. Ściany udekorowano trofeami myśliwskimi – wypchanymi głowami, porożami, skórami upolowanych przez właścicieli zamku dzikich zwierząt. Głowa żubra która wisi nad głównymi drzwiami, pochodziła z książęcych lasów wokół Pszczyny, a głowa tygrysa stanowiła trofeum zdobyte w Indiach.
Schody główne ozdobiono elementami historycznego uzbrojenia z XVI i XVII wieku. To typowa dla wnętrz zamkowych i pałacowych dekoracja podkreślająca starożytność rodu i jego rycerskie tradycje.
Korytarz południowy parteru. W komnatach, do których prowadził, znajdował się gabinet osobliwości hrabiego Konrada Ernesta Maksymiliana.
Wejście do zamku po przebudowie na zdjęciu z 1915 roku.
Rzeźba mężczyzny w stroju barokowym z psem znajdowała się vis-à-vis posągu Wenus. Przed posągiem pozują księżna Daisy i jej siostra Shelagh, księżna Westminster.
Dziedziniec honorowy widziany od strony wejścia do zamku.
Głównymi drzwiami do zamku Książ na przestrzeni stuleci wchodzili wielcy tego świata, m.in. car Rosji Mikołaj I, cesarz Niemiec Wilhelm II i spokrewniony z księżną Daisy Winston Churchill.
Sala na parterze skrzydła północnego zaczęła tracić na znaczeniu kiedy przed I wojną światową powstało neorenesansowe skrzydło z nową, paradną Jadalnią. Na planach z lat 20. figuruje już tylko jako pokój śniadaniowy. Obecnie pełni rolę kaplicy. Bezpośrednio pod jadalnią znajdują się pomieszczenia tzw. „starej kuchni”, które pełniły tę funkcję już od XVIII wieku. Przed wybudowaniem zachodniego skrzydła i nowej kuchni na piątym piętrze, to właśnie stamtąd windą towarową transportowano posiłki do eleganckiego salonu w którym jadano en famille, ale także w towarzystwie znamienitych gości. Przy stole Hochbergów w Książu na początku ubiegłego stulecia biesiadowali wielcy tego świata, monarchowie europejscy, członkowie rodów królewskich oraz wybitni politycy i oficerowie z wielu krajów. O kosmopolitycznych przyjęciach w Książu pisała w swojej autobiografii z 1931 roku, Angielka z pochodzenia, wnuczka królowej Wiktorii, królowa Rumunii Maria. Jeszcze jako następczyni tronu gościła w Książu w 1906 roku.
- Pewnego razu podczas naszych dorocznych, jesiennych wakacji złożyłam wizytę Księciu i Księżnej Pszczyńskim w Książu, ich wspaniałym domu na Dolnym Śląsku.
Daisy przeniosła na tamtejszy grunt angielską modę, dużych przyjęć domowych. Ich ogromny zamek był zawsze pełen ludzi, gości przyjmowali w wielkim stylu, nie licząc się z kosztami, co z perspektywy dzisiejszej drożyzny wydaje się wręcz fantastyczne.
Daisy nie miała zielonego pojęcia o czasie; była aktywna do późnych godzin nocnych i zawsze jako ostatnia przychodziła na posiłki, ku rozpaczy jej sztywnego i bardzo poprawnego męża, który co rusz próbował wymyślać prawdopodobne wymówki, usprawiedliwiające jej brak punktualności.
W dawnej sali jadalnej rodziny książęcej zachowały się barokowe sklepienia zdobione sztukaterią z motywami wolut, muszli, campanul, z ramową dekoracją plafonową w centralnej części. Na historycznej fotografii widzimy także barokową drewnianą boazerię, dekorowaną snycersko motywem girland, wolut i ornamentu roślinnego.
Salę zdobiły barokowe drewniane postumenty pod kwiaty w formie spiralnych kolumn, oplecionych wicią roślinną, tzw. gerydony. Pod ścianą ustawione były barokowe, XVII – wieczne obite skórą krzesła, z bogatą dekoracją snycerską. W Sali zachował się do dziś barokowy kominek marmurowy w profilowanym obramieniu z prostym gzymsem.
Stół nakryty na jedno z eleganckich przyjęć wydawanych przez rodzinę książęcą z okazji wizyty austriackiego arcyksięcia Karola, późniejszego cesarza Karola I.
Eleganckie towarzystwo w Książu podczas manewrów cesarskich we wrześniu 1906 roku. W środku siedzi książę Artur Connaught, syn królowej Wiktorii. Po jego lewej stronie widzimy księżną Daisy, a po prawej następczynię tronu Rumunii, księżniczkę Marię.
Następczyni tronu Rumunii, księżniczka Maria przyjaźniła się z podobną charakterologicznie księżną Daisy, a ich dzieci, księżniczka Ileana i hrabia Aleksander byli krótko zaręczeni w 1930 roku. Portret Fredricha Augusta von Kaulbacha z 1898 roku.
Monarchowie europejscy sfotografowani po pogrzebie bliskiego przyjaciela księżnej Daisy i jej rodziny, króla Edwarda VII w 1910 roku na zamku w Windsorze. Z wieloma uwiecznionymi na fotografii Hochbergowie utrzymywali przyjacielskie relacje. Stoją od lewej do prawej: król Norwegii Haakon VII, car Bułgarów Ferdynand, król Portugalii Manuel II , cesarz Niemiec Wilhelm II , król Greków Jerzy I i król Belgów Albert I. Siedzą od lewej do prawej: król Hiszpanii Alfons XIII, król Wielkiej Brytanii Jerzy V (dziadek obecnej królowej Elżbiety II) i król Danii Fryderyk VIII.s
Kaplica katolicka w Zamku Książ w Wałbrzychu w 2019 roku jest obiektem pomocniczym średniowiecznego kościoła Św. Anny na Szczawienku.
Komfortowe wnętrze Salonu Portretowego, które widzimy na zdjęciu Louisa Hardouina, znajdowało się w reprezentacyjnym ciągu barokowym, tzw. piano nobile z oknami wychodzącymi na dziedziniec honorowy i taras północny. Zdobiły go zaginione dziś osiemnastowieczne portrety hrabiów von Hochberg autorstwa Felixa Antona Schefflera. Cztery wielkoformatowe, alegoryczne płótna przedstawiały autora barokowej przebudowy zamku, uważanego za jednego na najwybitniejszych z przedstawicieli rodu, hrabiego Konrada Ernesta Maksymiliana (1682-1742) i jego najbliższych krewnych. Żonę, hrabinę Agnes, z domu baronównę von Flemming (1690-1721) oraz ojca, hrabiego Jana Henryka II (1639-1698) i dziadka, hrabiego Jana Henryka I (1598-1671). Na wschodniej ścianie, między wychodzącymi na Dziedziniec Honorowy oknami, znajdowało się sześć owalnych portretów Konrada Ernesta Maksymiliana, jego żony Agnes i czwórki dzieci, w tym dziedzica Henryka Ludwika Karola (1714-1755). Można je dziś oglądać na stałej ekspozycji Muzeum Zamkowego w Pszczynie.
O elegancji i luksusie tego piętra Książa i znajdujących się na nim salonów możemy się dowiedzieć z artykułu w brytyjskim magazynie dla wyższych sfer „The Gentlewoman” z 30 maja 1903 roku.
„Hol, ciągnący się przez całą szerokość bloku głównego, odpowiada trzem obszernym galeriom na górnych piętrach. Wszystkie one umeblowane są bardzo wygodnie, z dużym naciskiem na kolor. Poza tym budzą podziw znajdującymi się tam eleganckimi rzeźbami, pięknymi gobelinami i meblami oraz dobrym malarstwem.
Wspinając się po głównych schodach, na ich rozgałęzieniach, docierających do wyższych półpięter zamku, po lewej i po prawej stronie, widzi się egzemplarze sztuki chińskiej - wspaniałe wazy - i urocze gabloty, wypełnione osobliwościami, a wiele pięknych starodruków i obrazów ozdabia ściany.
Pierwsze półpiętro daje dostęp do salonów, a w szczególności do Salonu Portretowego, Sali Marmurowej i Salonu Czerwonego oraz do skrzydła południowego, w którym znajdują się salon złoty i salon srebrny oraz eleganckie apartamenty, zarezerwowane dla jej i jego wysokości księżnej i księcia von Pless, rodziców młodego księcia”.
Ściany Salonu Portretowego podzielone są pilastrami dekorowanymi liśćmi akantu, motywem muszli i girland. We framudze drzwi można zauważyć wmontowane dyskretnie dzwonki do wzywania służby. Marmurowy kominek pochodzi z pierwszej połowy XVIII wieku, a znajdujące się nad nim lustro otaczają sztukaterie o motywach wici akantu i wstęg, w którą włączono po obu stronach w kilku poziomach szereg konsolek. Eksponowana jest na nich drobna, orientalna porcelana oświetlana dyskretnymi konkietami. Na kominku widzimy barokowy zegar z mosiądzu, z owalną tarczą i dekoracją figuralną, a na konsoli stojącej przy adamaszkowej kanapie porcelanę bisquitową, m.in. sceny myśliwskie, drobne naczynia porcelanowe oraz wazony japońskie w stylu imari. Lekkości i elegancji nadają salonowi rozstawione tu i ówdzie kryształowe smukłe wazony wypełnione kwiatami bzu.
Doskonale wykształcony i obyty w świecie hrabia Konrad Ernest Maksymilian von Hochberg przebudował Książ w latach 1718-1734, sprawiając, że do dziś mówi się o nim jako o perle baroku.
Hrabia Jan Henryk II odbudowywał Książ po zniszczeniach krwawej wojny 30-letniej. Na zaginionym portrecie przedstawiony jest z personifikacją roztropności.
Z lewej strony zdjęcia fragment zaginionego portretu, prawdopodobnie żony Konrada Ernesta Maksymiliana, hrabiny Agnes von Hochberg. To jedyna, znana dziś, zachowana fotografia tego obrazu.
Porcelanowa rzeźba „Porwanie Europy” z Salonu Portretowego znajduje się dziś w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
Figurki bisquitowe z Salonu Portretowego przedstawiające sceny myśliwskie przetrwały i można je dziś oglądać w Muzeum Porcelany w Wałbrzychu.
Zniszczenia wojenne nie oszczędziły Salonu Portretowego, późne lata 50-te XX wieku.
Na początku XX wieku najbardziej reprezentacyjne pomieszczenie zamku zwane było Salą Marmurową. Dopiero po II wojnie światowej nazwana ona została od jednego z imion hrabiego Konrada Ernesta Maksymiliana von Hochberga (1682-1742), z którego inicjatywy powstała w XVIII wieku barokowa część zamku. Utrzymana jest w stylu baroku wiedeńskiego, a przy jej wystroju pracowało wielu znanych w XVIII wieku artystów: architekt Felix Anton Hammerschmidt, marmoryzator Ignazio Provisore, rzeźbiarz Johann Gottfried Schenk, sztukator Paolo Ramelli oraz czeski malarz Anton Felix Scheffler. Nad drzwiami prowadzącymi na korytarz widoczne są trzy balkoniki kapeli dworskiej. Na ścianach bocznych są też dwa mniejsze balkoniki, wychodzące z dawnych, prywatnych pokoi książęcych. Pod nimi umieszczone są zwierciadła, a poniżej marmurowe, bogato zdobione kominki.
Wśród umeblowania Sali widzimy rokokowe krzesełka pod oknem i przy kominku, tapicerowane tkaniną o centralnym motywie bukietu kwiatów. Osobny komplet stanowią lekkie meble w stylu angielskim – stolik, krzesła, ławka. Rodzinne Wyspy Pani na Książu przywodzi na myśl także centralna, obita adamaszkiem wiktoriańska kanapa. Obok kominka na stoliku w stylu Ludwika XVI stoi francuski empirowy zegar szafkowy z początku XIX w. Ważną rolę w wystroju pomieszczenia odgrywają szklane lub pokryte haftowanym jedwabiem parawany oddzielające poszczególne, wydzielone „strefy komfortu”. Centralnym punktem była dla nich ogromna palma w donicy ze zdobioną osłoną. Z brytyjskiego magazynu „The Gentlewoman” z maja 1903 roku dowiadujemy się, że: „Sala Marmurowa używana jest jako salon letni, a także w trakcie dużych spotkań w czasie Bożego Narodzenia, kiedy to książę i księżna biorą aktywny udział w życiu towarzyskim pracowników swoich posiadłości i dzieci z okolicznych wiosek i szkół”.
Na pamiątkowym zdjęciu lokajów ze stycznia 1925 roku stoi jako czwarty z prawej Paul Fichte, jeszcze w latach 20. jeden z lokajów książęcych, a w czasie II wojny światowej ostatni, samozwańczy kasztelan zamkowy. Z artykułu, który opublikował w 1954 r. w gazecie „Neu Zurücher Zeitung” dowiadujemy się, jaki tragiczny los miał spotkać Salę Maksymiliana, los który stał się w 1944 roku udziałem całego kompleksu zamkowego.
- W lutym 1944 roku nastąpiła konfiskata zamku i pojawiło się z 1000 ludzi z organizacji Todt. Cały dziedziniec został podzielony, wszystkie wodociągi w parku wyrwano, tarasy całkowicie zniszczono, przed wejściem wykuto w skale szyb o głębokości 50 m do uruchomienia windy. Liczba robotników wzrosła już dużo ponad 2000 i zwiększyła się o dalsze 1000 osób, w tym 800 Żydów, dla których założono w pobliżu obóz koncentracyjny. Główny architekt, profesor Giessler, zapowiedział: „za rok zamek Książ będzie nie do poznania”. I tak rzeczywiście było. Wyrywano granitowe kamienne portale, które miały być zastąpione marmurem. Hall wejściowy miał być hallem przyjęć, pokój bilardowy – pokojem zabaw. W marmurowej Sali Maksymiliana miał być zniszczony sufit i skuty ozdobny marmur. Profesor Grundmann zabronił jednak przeprowadzenia tych prac, ze względu na wartość zabytkową Sali. Dlatego też przemalowano marmur na czerwono; wyglądało to okropnie.
Świadectwo Fichtego potwierdza w swojej książce z 1972 roku Günther Grundmann (1892 - 1976), konserwator zabytków na Dolnym Śląsku w czasie II wojny światowej.
- Doszło do ostrej sprzeczki między mną a Giesslerem, kiedy przedłożył mi szkic przebudowy Sali Maksymiliana. Miejsce wspaniałego barokowego zbioru rzeźb, marmurowych sztukaterii oraz malarstwa najlepszych śląskich i czeskich mistrzów miała zająć dekoracja architektoniczna w myśl pseudoklasycystycznych wzorców typowych dla sztuki III Rzeszy. Mój protest spowodował, że pan Giessler ostrzegł mnie, że jeśli się będę dalej sprzeciwiał jego planom, powie Führerowi w czasie jego pierwszego pobytu w Książu, że ten mierny barok zachowany został z mojego polecenia jako konserwatora terenowego. Odpowiedziałem mu na to z całym spokojem, że żaden przymus nie jest w stanie odwołać mojego sprzeciwu.
Szczęśliwie Hitler nigdy do Książa nie dotarł, Sala Maksymiliana przetrwała i jest dziś jednym z najpiękniejszych pomieszczeń barokowych w naszej części Europy.
Malowidło na plafonie z 1732 roku przedstawia wizytę Ateny Pallas odwiedzającej dziewięć muz na Wzgórzu Helikon. Autorstwa Schefflera były też dwa duże obrazy, przedstawiające Zeusa i Kronosa (strona południowa) oraz Zeusa i Herę (strona północna), które do czasu ostatniej wojny światowej wisiały na ścianach, nad drzwiami prowadzącymi do komnat bocznych.
Zaginiony w wyniku działań wojennych obraz F.A. Schefflera przedstawiający personifikacje pór roku z Jowiszem i Junoną.
Czerwone liberie lokajów książęcych szyte były na miarę w Londynie. Najbardziej zaufani pracownicy na książęcym dworze sfotografowani w styczniu 1925 z okazji drugiego ślubu księcia Jana Henryka XV.
Choć w Sali Maksymiliana podejmowano niegdyś wielkich tego świata, był to także ulubiony salon rodziny książęcej. Dziedzic majątku Jan Henryk XVII we wczesnych latach dwudziestych z przyjaciółmi przy kominku.
Na gzymsie kominka symetrycznie po obu stronach umieszczone są popiersia sfinksów z kobiecymi głowami, siedzące putta i pośrodku na postumencie złocona waza zwieńczona orłem z rozpostartymi skrzydłami.
Drzwi prowadzące z Sali Maksymiliana do Sali Złotej.
Książę Jan Henryk XV w stroju podróżnym sfotografowany w Sali Maksymiliana w 1903 roku.
O wystrój Salonu Czerwonego w lutym 1904 księżna Daisy stoczyła prawdziwy bój ze swoim mężem Janem Henrykiem XV. Jego przebieg skrupulatnie opisała w swoich pamiętnikach przetłumaczonych na język polski przez Barbarę Borkowy.
- Wieczorem byłam rozgoryczona. Czułam się bardzo dumna ze zmian, jakie wprowadziłam do czerwonego salonu na dole: pięknie wyszywanych poduszek, starych kanap obitych brokatem, krzeseł, które zniosłam z góry oraz paru mebli, przeniesionych z mojego buduaru i garderoby. Czerwony salon wyglądał naprawdę ładnie, ale kiedy wszedł do niego Hans, zażądał oczyszczenia miejsca przed drzwiami, aby mogło przez nie przejść dwoje ludzi naraz. Gdy to zrobiłam, zniknęła cała przytulność. Uznałam to za absurd i wściekłam się. Wtedy Hans zaczął swoją gadkę o przodkach, którzy czegoś takiego nigdy by nie uznali i w końcu oświadczył, że nie będzie tolerował stylu wiejskiej rezydencji na swoim zamku. Hans nawet nie lubi, jak zniosę z góry jakiś obrazek, książkę lub fotografię; życzy sobie, żeby wszystko stało przy ścianach. O mało co, a rozpłakałabym się z bezsilności. Wiem, że zachowuję się dziecinnie, jestem idiotką i tym podobne rzeczy, ale byłam tak zadowolona z tych zmian!
Uwieczniony na fotografii rokokowy wystrój Salonu Czerwonego utrzymany jest w stylu „chinoiserie”. Podziału ścian dokonano złoconą sztukaterią w formie pilastrów, dekorowanych motywem kratki regencyjnej, w supraportach nad drzwiami umieszczone są tarcze z herbem Hochbergów w obramowaniu z kratki regencyjnej, wolut, rocaiile’ów i lambrekinów. Nad pilastrami umieszczone są półplastyczne wazy z bukietami kwiatów, a na pilastrach konsolki przeznaczone do ekspozycji porcelany. Pośrodku panneau dekorującego ścianę między pilastrami umieszczony jest ścienny lustrzany, wielopoziomowy kandelabr. Zwieńczenie panneau i kandelabru, podobnie jak pozostałe elementy stiukowej dekoracji, wykorzystują cały repertuar rokokowych ornamentów - woluty, lambrekiny, campanule, girlandy, motyw wstęgowo-cęgowy. Sufit i wnęki okienne zdobione są białą sztukaterią o motywach falistej wstęgi wypełnionej sznurem małych kaboszonów, różanych girland, ornamentów wstęgowo-cęgowych, kratki regencyjnej.
Umeblowanie salonu stanowią barokowy stół z marmurowym blatem, na masywnej rzeźbionej nodze z przedstawieniem sceny polowania z drugiej połowy XVIII wieku oraz komplet barokowych mebli w stylu Ludwika XIV z XVII wieku. Fotele, krzesła i taboret, zdobione są charakterystycznym motywem szyszki i tapicerowane tkaniną gobelinową ze scenami figuralnymi. Stojący między oknem a „fałszywymi” drzwiami do Sali Maksymiliana zegar szkieletowy wykonany jest w stylu rokokowym, o bogatej dekoracji snycerskiej, na postawie w formie dźwigającego konstrukcję putta, wyżej z symetrycznie ustawionymi dworskimi postaciami i cyferblatem w dekoracyjnej obudowie z motywów wici roślinnej i rocaille’ów, zwieńczonej wazą.
W szczycie zniszczonej w czasie wojny dekoracji sztukatorskiej nad zaginionym dziś kominkiem z Salonu Czerwonego możemy zauważyć postać chińskiego mędrca pod parasolem.
Amfilada południowa pierwszego piętra widziana z Salonu Czerwonego. Ciąg reprezentacyjnych salonów kończył się wyjściem z Sali Krzywej na Taras Kasztanowy.
Nieistniejący żyrandol z Salonu Czerwonego.
Komplet barokowych mebli w stylu Ludwika XIV.
Salon Czerwony w latach 50-tych ubiegłego stulecia. Oryginalny kominek został w czasie nazistowskiej przebudowy zastąpiony kominkiem z Salonu Włoskiego.
Eleganckie wnętrze Salonu Gier znajduje się w słonecznej, południowej amfiladzie na pierwszym piętrze zamku. Wygląd tego i sąsiednich salonów miał imponować gościom odwiedzającym Książ, dlatego Jan Henryk XV nie szczędził środków na zakup luksusowego wyposażenia, w tym bezcennych antyków, który przywoził m.in. z Włoch. Prawdopodobnie z tego kraju przyjechały do Książa cztery XVII-wieczne francuskie gobeliny, które przedstawiają mit o Parysie i Helenie. Z umieszczonym w bordiurze herbem książąt sabaudzkich podtrzymywanym przez postacie dwóch dzikich mężów, tapiserie wypełniają całe płaszczyzny ścian i umieszczone są w architektonicznych ramach – utworzonych przez boazerię u dołu ściany oraz stiukowe marmoryzowane pilastry i gzyms po bokach i u góry. Salon, który służył mieszkańcom zamku do spędzania czasu na grach towarzyskich, m.in. w karty i szachy, umeblowany jest kompletem angielskich mebli w stylu chippendale. Na zdjęciu widzimy okrągły, wiktoriański stół, fotele, krzesła i sofę z drugiej połowy XVIII wieku. Barokowa konsola przyścienna w stylu Ludwika XV pochodzi z połowy XVIII wieku. Na podłodze leży perski dywan.
Salon gobelinowy podziwiała między innymi Helen d’Abernon – żona brytyjskiego ambasadora w Berlinie, która pozostawiła świadectwo swojej wizyty w Zamku Książ w 1923 roku. Pięć lat po zakończeniu pierwszej wojny światowej małżonkę dyplomaty uderzył luksus, jaki zastała w dolnośląskiej rezydencji książąt von Pless.
- Mało widziałam w moim życiu tego, co można byłoby porównać z Książem i jego porażającym luksusem. W tym obrazie nie brakowało niczego, co może zapewnić bogactwo i wysoko rozwinięte poczucie komfortu. Zakwaterowano nas w jednym z pięciu przepięknych apartamentów gościnnych, które urządzono z nadzieją, że mogłyby gościć trzech cesarzy jednocześnie. Wierzono, że pokoje te przygotowano dla imperatorów Niemiec, Austrii i Rosji i pomniejszych władców w postaci królów Rumunii czy Saksonii. Inne apartamenty w zamku też były kompletnie urządzone z równie cudownymi salonami i łazienkami. Pokoje, które mi przypisano, były pełne orchidei, ciepłego powietrza, zegarów muzycznych i elektrycznych dzwonków! Nie pominięto niczego co „niezbędne”, nawet kawioru i czekoladek jako dodatku do trzech rodzajów wody mineralnej z ich prywatnego uzdrowiska, które stały na szafce nocnej.
Zaginiony dziś centralny gobelin przedstawiał wejście Heleny na pokład trojańskiego statku.
Gobelin na ścianie wschodniej przedstawiał przyjęcie pięknej Heleny w Troi.
Gobelin na ścianie zachodniej ukazywał scenę namawiania Heleny przez Parysa do ucieczki. Czwarta z tapiserii ukazująca śmierć Parysa wisiała między oknami salonu.
Helen Venetia Vincent, wicehrabina d'Abernon (1866 - 1954) była brytyjską szlachcianką, znaną członkinią towarzystwa i autorką pamiętników. Portret J.S. Sargenta z 1904 roku.
Najważniejszym elementem salonu jest autentyczny, XVIII – wieczny włoski plafon, od którego wziął on swoją nazwę. Centralne malowidło sufitu przedstawia opiekunkę przyrody, boginię Florę w otoczeniu amorów w czterech narożnikach.
Ściany zachodnią i północną zdobią portrety rodziców Jana Henryka XV, księcia Jana Henryka XI (1833-1907) i jego żony Marii (1828-1883), z domu hrabianki von Kleist, namalowane przez Gustava Richtera. Artysta ten portretował m.in. członków rosyjskiej i niemieckiej rodziny cesarskiej. Obecnie te wysokiej klasy obrazy znajdują się w zbiorach Muzeum Zamkowego w Pszczynie, gdzie trafiły już po II wojnie światowej. Wspomnienie wrażenia, jakie wywierała księżna Maria, pozostawił noblista, Gerhart Hauptmann w swojej autobiograficznej powieści „Przygoda mojej młodości”. Rodzice pisarza pracowali dla Hochbergów w ich prywatnym uzdrowisku.
- Książę bywał teraz w Szczawnie częściej niż zwykle. Tego lata nawet księżna przyjeżdżała tu kilka razy powozem zaprzężonym w cztery konie. Małżonek nigdy jej nie towarzyszył, u jej boku siedziała przeważnie tylko jedna dama dworu. Każda z takich wizyt była dla kurortu prawdziwym wydarzeniem.
Już sam widok lekkiego powozu i czterech posłusznie ciągnących go kasztanków pełnej krwi, których skroń zdobiła piękna skórzana uprząż, ekwipaż bezgłośnie toczący się przed siebie dzięki gumowym oponom kół, błotniki z wypolerowanej skóry i obicia z szarego adamaszku, wszystko to zapierało dech w piersiach, największe wrażenie robiła jednak sama księżna.
Wciąż mam jeszcze przed oczyma widok tej szacownej damy schodzącej ze stopni powozu wprost na pierwszy ze schodów prowadzących do doryckiej Hali Elizejskiej. Spowita w szarobrązowy lekki jedwab wykończony brukselskimi koronkami w tym samym kolorze, ubrana w tak samo przyozdobiony szeroki kapelusz z woalką, kroczyła przez halę uważnie przyglądając się wszystkim straganom. Żadnemu z kuracjuszy, nawet tym najbardziej nachalnym, nie udawało się skierować na siebie choćby jednego jej spojrzenia. Nigdy nie zapomnę sposobu w jaki się poruszała. Dumna, wyprostowana postać kroczyła przed siebie powoli, lekko i z wdziękiem niczym paw.
Na pozostałych, niewidocznych na zdjęciu ścianach Salonu Włoskiego wisiały portrety dziadków i pradziadków Jana Henryka XV, czyli księcia Jana Henryka X (1806-1855) i księżnej Idy, z domu baronówny von Stechow (1811-1843) oraz hrabiego hrabiego Jana Henryka VI (1768-1833) i hrabiny Anny Emilii, z domu księżniczki von Anhlat-Köthen-Pless (1770-1830) autorstwa Christiana Wilhelma Tischbeina. Portret Jana Henryka VI z czarnym dogiem niemieckim z 1800 roku, który znajduje się dzisiaj w zbiorach Muzeum Zamkowego w Pszczynie, nosił ślad po wystrzelonej w jego kierunku w 1806 roku napoleońskiej kuli. Z oryginalnego wystroju wnętrza do naszych czasów oprócz plafonu przetrwał także parkiet o wzorze z motywem czworoliści.
Wystrój salonu dodatkowo uzupełniały rokokowe, włoskie meble z drugiej połowy XVIII wieku, w tym stół i konsola oraz obite jedwabiem kanapa i fotele w stylu Ludwika XVI. Wczesnobarokowy, marmurowy kominek ozdobiony maszkaronami i motywem bujnej wici akantu, przeniesiony został do dzisiejszego Salonu Białego (dawny Czerwony/Złoty), już bez zaginionej nadstawy.
Obraz na suficie przedstawiający boginię Florę otaczały cztery, zaginione dziś wizerunki amorów, które odtworzono w 1975 roku.
Książe Jan Henryk XI na wykonanej w Berlinie fotografii z lat 60-tych XIX wieku.
Księżna Maria von Pless na fotografii z lat 60-tych XIX stulecia.
Okładka broszury wydanej przez księcia Jana Henryka XI na Wystawę Światową w St. Louis w 1904 roku. Zaprezentował w niej wdrożony w swoich kopalniach w Wałbrzychu program opieki socjalnej dla górników.
Korytarz południowy barokowej części pierwszego piętra skąd wchodzi się do Salonu Włoskiego.
Sala Krzywa uchodziła z jedną z najpiękniejszych w przedwojennym Zamku Książ. Jej kompleks składał się w sumie z trzech pomieszczeń: przedpokoju, sali właściwej i stanowiącej integralną część amfilady, altany tarasowej, z której schodami można się było przedostać na Taras Kasztanowy. Do naszych czasów przetrwała jedynie Sala Krzywa, której historyczny wystrój został zniszczony w czasie II wojny światowej. Kompletna destrukcja, ogołocenie z wszelkich zabytkowych detali i w ostateczności zamurowanie i odcięcie komunikacyjne od Sali Krzywej dotknęły natomiast przedpokój i taras. Tym samym przestała istnieć historyczna południowa amfilada, której odtworzenie jest ciągle jednak możliwe. Na historycznej fotografii autorstwa Louisa Hardouina widzimy liczne, pochodzące z XVIII wieku portrety przedstawicieli rodziny Hochbergów i ich krewnych, które zdobiły przedpokój do Sali Krzywej. Było ich co najmniej dwadzieścia. Większość przetrwała wojnę i znajduje się dziś w zbiorach Muzeum Zamkowego w Pszczynie. Bezpośrednio nad drzewami widzimy portret hrabiego Gottloba Hansa Ludwiga von Hochberga (1753-1791), pana Roztoce i Trzebieniu, autorstwa późnobarokowego malarza śląskiego Bernharda Krause. W przedsionku tym znajdował się także gobelin słynnego flamandzkiego tkacza Vossa, przedstawiający kąpiel Achillesa.
W 1944 roku, kiedy będący już w rękach III Rzeszy Książ był przebudowywany na reprezentacyjną siedzibę ministerstwa spraw zagranicznych z apartamentami dla samego Adolfa Hitlera, w pomieszczeniu tym miała znajdować się osobista łazienka zbrodniarza. Dziś mieści się tu ekspozycja upamiętniająca ofiary niemieckiego obozu koncentracyjnego Gross–Rosen, które pracowały i ginęły podczas realizacji projektu „Riese” w Książu i Górach Sowich. Günther Grundmann, ówczesny konserwator zabytków prowincji śląskiej, wspomina w swojej wydanej w 1972 roku w Monachium autobiografii okoliczności, w jakich dowiedział się, że Książ został wybrany na jedną z siedzib najwyższych, nazistowskich władz.
- Kilka tygodni później wkroczyły do Polski wojska Hitlera. Druga wojna światowa stała się rzeczywistością. Książę Jan Henryk XVII był w Anglii, krzewy rododendronów w Książu w tym czasie zakwitły, a kwiaty po raz kolejny zdążyły zwiędnąć. Zaskoczyło mnie bardzo, że zamiast zaproszenia od księcia otrzymałem rozkaz pojechania do Książa od szefa okręgu, gaulaitera Hankego. Jako powód podano, iż zamek został zarekwirowany z polecenia Fürhera, ponieważ książę wstępując do armii angielskiej został uznany za wroga Rzeszy. Powiedziałam wówczas Hankemu, że nie mogę uwierzyć w to, iż książę pełni służbę w armii angielskiej, na co on się odwrócił, podszedł do telefonu i w mojej obecności potwierdził w rozmowie z Berlinem, że to prawda. Nadmienił także, że postanowiono z polecenia Fürhera przebudować zamek Książ dla odpowiednich, bliżej nieokreślonych jeszcze celów. Ponieważ podlega on ochronie jako zabytek, życzy sobie w tym mojego uczestnictwa. Przebudowa miała przebiegać według planów architekta Giesslera, brata szefa okręgu monachijskiego. Wyniknął stąd najtrudniejszy dla mnie obowiązek, musiałem bowiem jeździć do Książa towarzysząc transportowaniu dóbr kultury. W Książu w ostatnich tygodniach rozwinął się jeden z największych placów budowy, o niewyobrażalnych jak na owe czasy rozmiarach. Co z tego miało wyniknąć i jakiemu celowi służyło to niesamowite postępowanie, pozostawało dla mnie na początku zupełnie niejasne.
Przedpokój widziany z Sali Krzywej. W oddali widoczne okno w Salonie Czerwonym.
Korytarz południowy na pierwszym piętrze wiodącym wzdłuż Sali Krzywej na starych planach zamkowych określany jest jako Bolkogang czyli Przejście Bolka. Według tradycji przestrzeń ta pamięta czasy piastowskiego budowniczego zamku.
Zdewastowany przez hitlerowców i pozostawiony w stanie surowym przedpokój do Sali Krzywej jest dziś niemym świadkiem tragicznych dla Książ lat 1944-45.
Sala Krzywa znajduje się na pierwszym piętrze południowego skrzydła Zamku Książ w jego najstarszej, średniowiecznej części. Podobnie jak Sala, została niemal całkowicie zniszczona podczas wojennej przebudowy prowadzonej w latach 1944-45 przez nazistowską organizację TODT. Przed II wojną światową uchodziła za jeden z najpiękniejszych salonów w Książu. Półkolisty tympanon z płaskorzeźbami przed wejściem wykonany został w stylu neoromańskim. Niestety późnogotycki i renesansowy wystrój Sali zamieniono na osławiony „nowy styl III Rzeszy”. Wnętrze zostało obniżone, a polichromie przykryto tynkiem. Fragmenty sklepienia były wyrzucane prosto do przepływającej pod zamkiem Pełcznicy. O dawnej świetności komnaty świadczy zachowany renesansowy kominek z szarego piaskowca, który Jan Henryk XV zakupił w 1912 roku we Włoszech. Ozdabiają go płaskorzeźby, m.in. portrety damy i rycerza oraz herby rodzin szlacheckich Aliprandi z Penne i Onedei z Pesaro w otoczeniu girland podtrzymywanych przez putta. Kominek upamiętniał małżeństwo przedstawicieli obu rodów, które miało miejsce prawdopodobnie w 1519 roku, bo taka data znajdowała się pierwotnie na centralnej z trzech wewnętrznych, zdobionych motywem szyszki chmielu, żeliwnych płyt kominkowych.
Jednym z najwspanialszych dzieł sztuki eksponowanych przez Hochbergów w tym salonie był imponujący, prawie dwumetrowy, srebrny zegar. Dzieło augsburskiego mistrza Thelota pochodziło z 1730 roku i posiadało liczne półki, drzwiczki i szufladki. Wewnątrz znajdowały się miniatury przedstawiające miesiące i pory roku oraz szachownica. Dodatkowe elementu zdobnicze zegara stanowiły małe, weneckie zwierciadło i inkrustacja z masy perłowej.
Na fotografii z archiwum rodziny książęcej widzimy późnogotyckie sklepienie sieciowe z kamiennym żebrowaniem, wsparte na kamiennych konsolach, z bogatą dekoracją malarską w angielskim stylu arts&craft. Salę zdobił cykl obrazów XVII-wiecznego malarza śląskiego, Stephana Kesslera, Syn marnotrawny, który oprócz biblijnej historii przedstawiał także cztery pory roku na dworze barokowego szlachcica. Wyposażenie stanowiły meble z charakterystycznymi spiralnymi nogami, tworzące całość w neohistorycznym stylu. Przytulności wnętrzu dodają cztery fotele klubowe z wczesnych lat 20-tych ubiegłego stulecia z nogami na charakterystycznych rolkach.
Nieistniejące dziś drzwi prowadzące na taras oraz znajdujące się po ich obu stronach okna posiadały tudorowskie łuki oraz gomółkowe przeszklenie. Najzwyczajniejszym elementem wyposażenia był ratanowy koszyk na drewno stojący przy kominku.
W 2020 roku rozpoczęto etapowy proces renowacji Sali Krzywej, współfinansowany ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego – program Ochrona Zabytków. W pierwszej kolejności zostaną odsłonięte i odrestaurowane imitujące kotarę polichromie z motywem szyszki chmielu na ścianie kominkowej, które pierwotnie ozdabiały wszystkie ściany historycznej komnaty.
Renesansowy kominek jest prawdopodobnie jednym z najcenniejszych tego typu obiektów w Polsce. Hochbergowie dostosowali do niego wygląd całego wnętrza.
Na zamkowym strychu częściowo zachował się jeden z dwóch mosiężnych żyrandoli, w stylu neorenesansu północnego. Wieloramienne, dwupoziomowe, żyrandole zdobione były w zwieńczeniu figurą dwugłowego orła.
Sala Krzywa na początku lat 30-tych, kiedy w Książu funkcjonowało pierwsze, utworzone jeszcze przez rodzinę książęca, muzeum.
Obrazy z Sali Krzywej zostały wywiezione z Książa do Wrocławia w 1944 roku przez konserwatora zabytków Günthera Grundmanna. Do zamku powróciły w 2015 roku jako depozyt Muzeum Narodowego we Wrocławiu, do którego dzisiaj należą.
Wejście do Sali Krzywej z korytarza zwanego Przejściem Bolka.
Zamurowane piękno. Tak można określić nieistniejącą dziś przestrzeń zamkową, znajdującą się między Salą Krzywą i Tarasem Kasztanowym. Dwupoziomowa, tarasowa altana posiadała wejścia z Sali Krzywej na pierwszym piętrze, a do części balkonowej z Gabinetu Księcia na drugim. Roztaczał się z niej piękny widok na Taras Kasztanowy i przylegającą do niego neorenesansową część zamku z 1913 roku. Wbudowano w nią wykonaną z czerwonego piaskowca wierną kopię elewacji dziedzińca wewnętrznego renesansowego domu Pellera w Norymberdze. Martin Peller zlecił budowę kamienicy w latach 1602 - 1605 według planów Jakoba Wolffa Starszego. Zniszczona podczas nalotów bombowych na Norymbergę w 1944 i 1945 roku, została odbudowana w latach 2008-2018. Na dolny poziom tarasu, z którego roztaczał się zachwycający widok na wąwóz rzeki Pełcznicy i Stary Książ po drugiej stronie doliny, prowadziły przeszklone drzwi. Na obu poziomach stały wygodne, ratanowe meble i donice z hortensjami.
Widok z Tarasu Sali Krzywej na Taras Kasztanowy i „dom Pellera”.
Taras przy Sali Krzywej w 1943, na krótko przed jego zniszczeniem.
Okna i drzwi w stylu tudorowskim z gomółkowym przeszkleniem które zdobiły wyście na taras, przetrwały tylko od strony południowej Sali Krzywej.
Sala Konrada mieści się w tzw. Długim Domu i nosi nazwę założyciela książańskiej linii rodu Hochbergów, Konrada I von Hoberga (1453-1520), który w 1509 roku objął zamek we władanie. Prawdopodobnie już w średniowieczu pełniła funkcje reprezentacyjne jako aula – ważne w ówczesnym ceremoniale sprawowania władzy miejsce spożywania posiłków.
Po przebudowie z czasów hrabiego Jana Henryka II (1639 - 1698) pełniła funkcję małej sali balowej. Pod kierunkiem Antonio Domenico Rossiego zyskała wówczas barokowy wystrój, który przetrwał do 1944 roku, kiedy w barbarzyński sposób zlikwidowała go przebudowująca wówczas Książ organizacja Todt. Do oryginalnego wystroju Sali Konrada należały zniszczone lub zaginione w czasie ostatniej wojny barokowe meble, a także gobelin ze sceną powitania Odyseusza przez Penelopę, chińskie wazy oraz stanowiące komplet mosiężny wieloramienny żyrandol i kinkiety. Barokowy charakter pomieszczenie odzyskało w czasie dwudziestowiecznej przebudowy Jana Henryka XV, kiedy zlikwidowano przedzielający ją w połowie sufit, nad którym na drugim poziomie mieściła się zamkowa kaplica. Opis Sali Konrada pozostawił średni syn książęcej pary, hrabia Aleksander von Hochberg, w liście do jednego z członków kierownictwa zamku z 16 października 1980.
- Kaplica zamkowa istniała tylko w czasie mojego dzieciństwa. Po przebudowie nie było już żadnej. Wprawdzie ojciec chciał wybudować kaplicę i nawet w Pszczynie dał mi dokładne instrukcje na temat tego, jaka ona miałaby być. Miałem kazać ją zbudować, gdyby naziści byli już wypędzeni z zamku a ja mógłbym tam wrócić. Naturalnie powinna być katolicka, z szerokim na dole fryzem z zielonego śląskiego chryzoprazu, reszta ścian w złotej mozaice z wizerunkami świętych (…). Kaplica, którą ja znałem jako dziecko, była zawsze „rozwiązaniem tymczasowym” i nie była ładna. Któryś z moich przodków podzielił w połowie wysokości istniejącą już salę. U góry pozostała piękna sztukateria, która w przypadku tego niskiego pomieszczenia była naturalnie o wiele za ciężka. Mój ojciec kazał w trakcie przebudowy na nowo rozburzyć tam podłogę i zrobić piękną salę balową, która miała wysokie okna, wychodzące na Czarny Dziedziniec. Owalne okna, wysoko, tuż pod sztukaterią, mój ojciec zostawił (gdy była tam kaplica, były jedynym źródłem światła). Tak przy okazji, tą salą balową jest oczywiście Sala Konrada. Wiele tańczyłem w tej Sali w moich młodych latach. Sala balowa - Sala Konrada nie miała drzwi. Było to przejściowe pomieszczenie bez drzwi, typowa sala balowa. Leżała między poziomami, z pierwszego piętra i Sali Marmurowej (Maksymiliana) szło się schodami przez potężne mury, na których stoi zamkowa wieża, zbudowane na skale, potem wchodziło się do małego przejściowego pomieszczenia, do którego można było dojść także z drugiego piętra. Kiedy od tej strony wchodziło się na balową Salę Konrada, vis-à-vis wejścia znajdował się duży zielonoszary kominek. Orkiestra grała z balkonu naprzeciw kominka, który wcześniej, gdy górna część Sali była jeszcze „kaplicą“ używany był przez rodzinę (…).
W Sali Konrada tańczyła też następczyni tronu Rumunii, późniejsza królowa Maria, która w swoich pamiętnikach przywołuje rozrywki w Książu w 1906 roku, kiedy gościła tu podczas cesarskich manewrów.
- Po wystawnym wieczornym posiłku zazwyczaj odbywały się tańce, a w przerwach między nimi spacerowaliśmy po pięknych tarasach, które „spoglądały” w głęboką, leśną dolinę, ponieważ Książ jest cudownie położony na wzgórzu.
Każdy mógł robić w Książu, co mu się rzewnie podobało, wszystko było do dyspozycji gości, ale nasza czarująca gospodyni nie ustawała w wysiłkach w zapewnieniu świetnej zabawy także sobie samej, tak więc goście rozdzielali się, a następnie łączyli w małe grupki według własnego gustu.
Tereny same w sobie były zachwycające, a zamek tak ogromny, że trudno go było poznać w całości.
Zachowała się barokowa marmoryzacja obramowań okiennych.
Zaginiony w czasie wojny, prawdopodobnie flamandzki gobelin przedstawiał scenę powitania Odyseusza przez Penelopę.
Podczas hitlerowskiej przebudowy w 1944 roku przestały istnieć dwie, bogato zdobione loże muzyczne, liczne sztukaterie i marmoryzacje. Do naszych czasów przetrwał jedynie kominek zdobiony konchą.
Salę Konrada zdobił zestaw barokowych, tapicerowanych mebli z bogatą dekoracją snycerską w stylu Ludwika XIV. Komplet stanowiły: ława, fotele, taborety, konsola przyścienna oraz częściowo zachowana na zamkowym strychu jako relikt, kanapa.
Sala Konrada po 1945 roku, widać ukryte pod tynkiem i zbrojeniem barokowe detale oraz zamurowany dziś balkon dla orkiestry, na którym stało pianino.
W przedpokoju do Sali Konrada zachowały się oryginalne sztukaterie w kształcie owoców granatu, które pierwotnie zdobiły także sąsiednie pomieszczenie.
Zachwycająca Sala Rycerska pełniła za czasów książęcych funkcję zbrojowni. To tutaj przechowywano białą broń oraz strzelby używane do polowań. Mroczne pomieszczenie z umiejscowionymi w głębokich wnękach oknami rozświetlał żyrandol w kształcie latarni. Tajemnicza postać w stroju renesansowym siedzi zadumana na XVII-wiecznym barokowym fotelu z rzeźbionym zapleckiem przy równie starym stole o masywnych rzeźbionych nogach. Czy jest to sfotografowany przez zamkowego kucharza najsłynniejszy duch Zamku Książ w Wałbrzychu? Czy zatroskany mężczyzna w kapeluszu i wysokich butach to słynny garbaty Janek, który przez całe stulecia straszył mieszkańców Książa, w tym samą księżną Daisy? Świadectwo na ten temat pozostawił książę Jan Henryk XVII (1900-1984). Z rezydujących na początku XX wieku na zamku duchów najmniej unikającym rozgłosu był Janek. To bardziej polskie lub czeskie niż niemieckie imię i wśród mieszkańców Książa wierzono, że był on błąkającą się duszą Janka von Chotenitz, który w XV wieku zarządzał Książem w imieniu ówczesnego właściciela, czyli króla Czech.
- „Pewnego poranka moja matka została obudzona przez postać próbującą rozpalić ogień w kominku i robiącą przy tym ogromnie dużo hałasu. Nieznajomy rozrzucił pogrzebacze i akcesoria kominkowe, ale zniknął nagle bez rozpalenia ognia. Nic wtedy nie powiedziała, tylko obserwowała i słuchała. Jakiś czas później miało miejsce takie samo wydarzenie. Tym razem mama mogła zobaczyć jedynie kontury tajemniczej figury, bo w pomieszczeniu było zbyt ciemno. Kiedy sytuacja powtórzyła się po raz trzeci, matka naprawdę się przestraszyła. Smużka światła, która dostawała się do pokoju przez szparę w zasłonach, umożliwiła jej zobaczenie, że nocny hałas powodował niski mężczyzna z garbem w dziwnym kostiumie. Tego było dla mojej mamy za wiele i powiedziała ojcu, że zna już wszystkich pracowników i że nie ma wśród nich żadnego niskiego mężczyzny z garbem. Mała postać musi być więc duchem i mama odmówiła dalszego spania w tym pokoju. Kilka lat po śmierci mojego dziadka, który umarł w 1907 roku, trwała wielka przebudowa zamku, którą przeprowadzał mój ojciec. Remont odbywał się także w pokoju, który był wcześniej sypialnią matki i kiedy podniesione zostały deski podłogowe, okazałą się, że znajdował się pod nimi szkielet. Wieść rozniosła się po całym domu jak błyskawica. Pozwolono mi opuścić nasze pokoje lekcyjne i pobiegłem szybko, aby zobaczyć znalezisko. Jakaż to była ogromna ekscytacja dla młodego chłopca i bardzo dobrze pamiętam ten widok. Deski zostały usunięte i leżał tam szkielet, któremu się bardzo uważnie przyjrzałem. Zauważyłem, że jego kręgosłup był znacznie zdeformowany.„
Wysokie, kolebkowe sklepienie oraz ściany Sali Rycerskiej pokrywa dekoracja malarska. Wielobarwna wić roślinna otacza centralnie położony herb Hochbergów.
Dłuższe ściany po obu stronach mają wymalowane rzędy herbów rodów spokrewnionych i skoligaconych z właścicielami zamku. Pochodzą prawdopodobnie z czasów Jana Henryka I (1598-1671), który pozyskał dla Hobergów tytuły baronów na Książu i czeskich hrabiów.
Zidentyfikowane herby należą do pochodzących ze starych śląskich rodów (m.in. Gellhorn, Czettritz, Löben) żon szesnastowiecznych Hochbergów na Książu. Wiele fragmentów historycznej dekoracji zostało zniszczonych i czeka na konserwację.
Na obramieniu okna Sali Rycerskiej zachowała się najstarsza na zamku data – 1580.
Przedpokój ten powstał w miejscu, gdzie przed dwudziestowieczną przebudową Jana Henryka XV kończyła się południowa elewacja zamku. Mimo, że to niewielka przestrzeń, to właśnie tutaj „spotykają się” trzy wybudowane w innych epokach i stylach skrzydła Książa. Przedpokój prowadzi z renesansowego Hallu Myśliwskiego do nowej książęcej Jadalni, gdzie już z perspektywy schodów zachwyca widniejący w oddali jej manierystyczny strop. Schody z drogiej, ciemnoróżowej brekcji prowadzą do przejściowego, a jednak przytulnego, pomieszczenia wyłożonego neorenesansową boazerią z ciemnego drewna. Na ścianie północnej znajdował się niezachowany do naszych czasów renesansowy włoski kominek. Nad nim wisiał pochodzący z początku XVIII wieku portret nieokreślonego malarza przedstawiający sukiennika i rajcę z Norymbergii, Johanna Friedricha Haaka. Obraz znajduje się obecnie w zbiorach Muzeum Zamkowego w Pszczynie. Naprzeciwko kominka znajdowały się drzwi, które wąskim korytarzem łączyły z przedpokojem znajdujące się w gotyckiej części prywatne apartamenty księcia Jana Henryka XV i dalej część barokową, gdzie ulokowane były salony księżnej Daisy. Wejście do prywatnych apartamentów książęcych było bogato zdobione i stanowiło integralny, lecz wyeksponowany element nieistniejącej dziś boazerii.
Wielka przebudowa Książa trwała 14 lat i zakończyła się w 1922 roku.
Nieistniejący kominek w przedpokoju do Książęcej Jadalni.
Najmłodszy syn Jana Henryka XV i Daisy, hrabia Bolko w drzwiach do sekretnego korytarzyka łączącego kompleks nowej Jadalni z apartamentami rodziców. Wiszący z prawej strony portret nieznanej kobiety z rodu von Hochberg z XVIII wieku (kopia obrazu z XVII wieku) znajduje się dziś w zbiorach Muzeum Zamkowego w Pszczynie.
Na pierwszym planie niezachowana boazeria, w oddali widoczny wiszący w Jadalni portret hrabiny Christine von Hochberg.
Zdjęcie jadalni Hochbergów pochodzi z 1931 roku, kiedy w Książu funkcjonowało prywatne muzeum. Rodzina książęca zdecydowała się na wpuszczenie turystów do swojego domu, aby podreperować finanse. Sami zamieszkali w tak zwanym Domu Kawalera, czyli oficynie południowej gdzie dziś mieszczą się Hotel Książ i Restauracja Książęca. W miejscu paradnego stołu widzimy skromy chodnik, po którym poruszali się turyści z zachwytem podziwiający wystrój książęcej jadalni. Szczególne wrażenie robił bogato zdobiony manierystyczny strop, który książę Jan Henryk XV zakupił w 1911 roku we Włoszech. Zdobiły go portrety oraz centralne malowidła o charakterze alegorycznym. Po II wojnie światowej snycerskie, złocone obramienie zostało zainstalowane w zamku Lubomirskich w Wiśniczu. Wypełniające je obrazy zaginęły.
Jadalnia znajdowała się w kulminacyjnej części południowego skrzydła zamku i sąsiadowała z nigdy nieukończoną salą balową, która miała być największą i najważniejszą jadalnią książęcą Reprezentacyjna sala miała swoim splendorem zachwycać zaproszonych do książęcego stołu. Opis wnętrza poznajemy z listu hrabiego Aleksandra von Hochberga:
- Z hallu Czarnego Dziedzińca wchodziło się kilka stopni w górę do jadalni, która za moich czasów miała ściany wyłożone czerwonym aksamitem oraz przepięknie rzeźbiony plafon. Do niej przylegała rodzinna jadalnia, małe pomieszczenie, w którym jeść wolno było tylko rodzinie i krewnym 1 i 2 stopnia. Na sklepieniu tej Sali znajdowały się malowidła kupione przez mojego ojca we Włoszech. Te freski oraz włoska fontanna na Tarasie Kasztanowym spowodowały spore trudności, ponieważ Włosi nagle doszli do przekonania, że są to ważne obiekty sztuki narodowej. Z tego powodu musiały one zostać przemycone.
Do momentu formalnej likwidacji dworu książęcego w Książu i wyprowadzki Hochbergów do oficyny południowej w Sali tej podejmowali oni znamienitych gości oraz organizowali kolacje w szerszym gronie. Obok renesansowego kominka jedynym zachowanym do naszych czasów oryginalnym elementem wystroju Sali jest drewniana malowana boazeria o malowanym kandelabrowym motywie, która uzupełniała neorenesansowy charakter wnętrza. We fragmentach przetrwała do dziś.
Wyjątkowej klasy artystycznej manierystyczny strop z Jadalni Książęcej pochodził prawdopodobnie z Wenecji, z warsztatu Tintoretto.
Na renesansowym, sprowadzonym z Włoch kominku stały japońskie wazy imari.
Zachowany strop z Jadalni z Książa został w zamku Lubomirskich w Wiśniczu.
Do Jadalni przylega okrągłe pomieszczenie w Baszcie Jerzego, niegdyś bogato zdobione, miało docelowo pełnić rolę muszli koncertowej.
Okrągłej salki w Baszcie Jerzego rodzina książęca używała jako małej Jadalni, kiedy w zamku nie było gości.
Jadalnia książęca pełni dziś rolę przedpokoju do Sali Balowej.
Serdecznie witam, panie dziennikarzu. Być może tymi słowami księżna Daisy powitała reportera brytyjskiego magazynu “The Gentlewoman”, który odwiedził Książ w 1903 roku. Wizyta przebiegła w doskonałej atmosferze, a zachwytów nad Książem, jego właścicielami i ich gustem w artykule, który był jej pokłosiem, nie było w końca. To z tej publikacji poznajemy szczegółowo wystrój salonu księżnej Daisy w jej prywatnych apartamentach na drugim piętrze.
„W tym samym skrzydle, umiejscowiona jest piękna suita z apartamentami księcia i księżnej (…). Kolorystyka salonu dziennego księżnej jest czarująca i delikatna, z przepiękną harmonią odcieni w różowych, jedwabnych zasłonach, ścianach i obiciach mebli oraz białej i złotej dekoracji. Wszystkie meble utrzymane są w kolorze kości słoniowej, złota i srebra, włączając w to pianino, fotele w stylu Ludwika XV i piękne, wspaniale wypełnione regały na książki – te ostatnie zrobione według własnych projektów księżnej. Parawany i artystycznie zgrupowane wygodne fotele sugerują komfort i odpoczynek, podczas gdy gęsto rosnące rośliny i kwiaty tworzą nutę kontrastu, miłego dla oka. Na ścianie wiszą serie delikatnych akwareli o różnej tematyce: kwiaty, postacie i krajobrazy, namalowane przez samą księżnę, i wiele skarbów, prezentów i pamiątek świadczących o związkach z bliskimi przyjaciółmi. Nadają one temu pokojowi szczególnie intymny charakter”.
Wygląd apartamentów księżnej poznajemy również z listu Aleksandera von Hochberg, 5. księcia von Pless. Średni syn książęcej pary - Jana Henryka XV i Daisy - napisał go 16 października 1980 roku do jednego z członków ówczesnego kierownictwa zamku Książ.
- Pokoje zajmowane przez moją matkę znajdowały się na 2 piętrze. Pokój dzienny miał cztery okna, dwa wychodziły na dziedziniec zamkowy, dwa na park (…) Na prawo od wejścia znajdował się kominek. Na tej samej ścianie były jeszcze jedne drzwi, prowadzące do sypialni mojej matki. Było to stosunkowo duże pomieszczenie z balkonem wychodzącym na park. Do sypialni przylegał buduar, a do niego łazienka. Wpuszczony w podłogę mały basen ze złotej mozaiki, w dół do wody prowadziły dwa lub trzy schodki (na wzór rzymskiej łaźni). Na podłodze w łazience stały w doniczkach niskie bukiety i kwiaty. Niemal taką samą łazienkę matka moja miała w Pszczynie.
W salonie księżnej Daisy widzimy m.in. obite na błękitno, pikowane kanapy w stylu wiktoriańskim, klasycystyczny kominek z białego marmuru, pianino w kolorze kości słoniowej i parawan z jedwabnej tkaniny. Dwa kryształowe żyrandole, cztery lustra oraz widoczna pod jednym z nich konsola, wykonane są w stylu empirowym. Fotel i żardiniera są barokowe w stylu Ludwika XVI, a krzesło przy pianinie, rokokowe, w stylu Ludwika XV. Na podłodze leżą perski dywan oraz skóry lisów i norek.
Salon księżnej Daisy widziany od słonecznej, południowej strony. Salon był strefą relaksu i komfortu.
Podpisana własnoręcznie przez modelkę fotografia księżnej Daisy z 1899 roku przetrwała wśród prywatnych pamiątek jej wnuczki.
Opustoszały salon księżnej Daisy na zdjęciu z końca 1943 roku.
Zwiedzanie apartamentów księżnej Daisy kontynuujemy w towarzystwie dziennikarza, który przyjechał z jej rodzinnej Anglii wiosną 1903 roku, aby przybliżyć dolnośląską rezydencje księstwa von Pless brytyjskiej socjecie.
„Bezpośrednio z salonu dziennego przechodzi się do sypialni księżnej, równie pięknej i utrzymanej w różowej, delikatnej kolorystyce wspaniale udrapowanych, satynowych zasłon okiennych i obić mebli. Piękna toaletka w stylu Ludwika XV stoi pomiędzy oknami, z bajkowymi lampami po obu stronach. Inny zestaw toaletowy zrobiony jest z szylkretu - na każdej jego części napisano ręcznie imię księżnej - Daisy. Leży on na stole w drugim rogu pokoju. Ten zestaw był prezentem ślubnym od służących i pracowników z posiadłości jej ojca. Na ścianach wisi kolekcja kolorowych starodruków Parlanda i Angeliki Kaufmann, datowanych na rok 1728, jest to piękny zestaw w wybornej oprawie. Apartament sypialny umeblowany jest prosto lecz bardzo wygodnie. Zasłony i kapy na łóżkach i obicia mebli utrzymane są w pięknym odcieniu zieleni, ożywionej muśnięciem bladego różu, co daje bardzo czarujący efekt. Najbliżej pokoi księżnej znajdują się te zajmowane przez księcia: duży, wytworny gabinet dzienny, garderoba o prostym umeblowaniu i sypialnia po drugiej stronie.”
Opis prywatnych apartamentów książęcej pary poznajemy także z listu Aleksandra von Hochberga. Średni syn Jana Henryka XV i Daisy napisał 16 października 1980 roku do jednego z członków kierownictwa ówczesnego zamku Książ.
- Pokoje zajmowane przez moją matkę znajdowały się na 2 piętrze. Pokój dzienny miał cztery okna, dwa wychodziły na dziedziniec zamkowy, dwa na park (…) Na prawo od wejścia znajdował się kominek. Na tej samej ścianie były jeszcze jedne drzwi, prowadzące do sypialni mojej matki. Było to stosunkowo duże pomieszczenie z balkonem wychodzącym na park.
Wnuk księżnej Daisy i Jana Henryka XV, książę Bolko von Pless (ur.1936), który przekazał zdjęcie sypialni babci na tę wystawę, potwierdza, że balkon został wybudowany specjalnie na życzenie księżnej, aby mogła podziwiać zachwycające widoki książańskiej doliny. Oddajmy teraz głos samej Daisy:
- Mówią, że zamek posiada od pięciu do sześciuset pokoi. Nie wiem, bo nigdy ich nie policzyłam. Ale wiem, że z okien każdego z nich widać słynne na całym świecie cudo natury, jakim są Góry Wałbrzyskie. Fürstenstein, co znaczy Książęca Skała, wznosi się trzy tysiące stóp nad poziomem morza, nic więc dziwnego, że widoki z wież zamkowych zapierają dech. Dziki, przestronny krajobraz tej części Śląska jest nie do opisania przepiękny.
Sypialnia księżnej Daisy widziana od strony południowo-wschodniej. Światło oświetlające podłogę pochodzi z przeszklonych drzwi na balkon.
Balkon w sypialni księżnej Daisy zostały dobudowany do barokowej, południowej elewacji zamku w 1910 roku.
Widok z balkonu w sypialni księżnej.
Ogołocona z mebli sypialnia księżnej Daisy w czasie II wojny światowej. W 1944 roku została odarta z oryginalnego wystroju podczas barbarzyńskiej przebudowy nazistowskiej organizacji TODT.
Kominek jest jedynym oryginalnym elementem wystroju apartamentów księżnej, który przetrwał do naszych czasów. W czasie wojny został przeniesiony do ostatniego domu księżnej, willi przy dzisiejszej ul. Moniuszki 43 w Wałbrzychu.
Apartamenty ostatniego Pana na Książu, księcia Jana Henryka XV (1861-1938) znajdowały się na drugim piętrze w skrzydle południowym. Sąsiadowały z salonami po stronie południowo-wschodniej, które zajmowała jego żona Daisy. Części mieszkalne księcia i księżnej oddzielały, zachowane do dziś, cztery, drewniane schodki. Od strony korytarza południowego tuż przed wejściem do części mieszkalnej pana zamku korytarz ulega zwężeniu i kończy oś widokową drzwiami, za którymi znajduje się pokój książęcego kamerdynera. W tym wąskim korytarzyku, a także pokoju służącego zachowały się historyczne boazerie oraz malarstwo naścienne. Tyle szczęścia nie miał dawny gabinet księcia zwany dziś Salą Krzywą drugiego piętra. W czasie nazistowskiej przebudowy organizacji TODT zniszczone zostało jego gotyckie sklepienie oraz kunsztowne boazerie. Z oryginalnego wystroju przetrwał jedynie renesansowy kominek. Z Sali Krzywej przechodzi się do dawnego saloniku księcia, a następnie jego sypialni, z którą sąsiadują łazienka i toaleta. Następnie wąskim korytarzem z zaślepionymi drzwiami do nieczynnej windy przechodzi się do przedpokoju przed dawną Jadalnią Hochbergów.
Przestrzeń tę z czasów książęcych przybliżył nam średni syn książęcej pary, hrabia Aleksander von Hochberg.
- Z buduaru przechodziło się do małego pomieszczenia, w którym znajdowała się winda towarowa, do której wchodziło się poprzez drzwi z mlecznego szkła. Z tego małego pomieszczenia wchodziło się trzy lub cztery schodki do góry do gabinetu mojego ojca, który znajdował się dokładnie nad Salą Krzywą na pierwszym piętrze. Poza tym do Sali Krzywej przylegała bardzo piękna altana tarasowa, w której w lecie po obiedzie lub kolacji piliśmy mokkę lub koniak. Był stamtąd wspaniały widok na Stary Zamek a w dole szumiał potok. (…)
Gabinet księcia był przede wszystkim miejscem codziennej, biurowej pracy pana na Książu. Zdarzało się, że przyjmował tu interesantów lub pracowników dóbr książęcych. Cały wystrój i wyposażenie są jednolite stylowo przy zastosowaniu oryginalnych renesansowych elementów w postaci historycznego sklepienia i sprowadzonego z Włoch kominka. Komplet drewnianych mebli ze snycerską dekoracją stanowią: biurko, szafa biblioteczna, sekretera, stół, konsola. Umeblowanie uzupełniają tapicerowane sofy i fotele o typowych dla stylu epoki edwardiańskiej z początku XX wieku, kwiecistych obiciach.
Na książęcym biurku widzimy m.in. fotografie rodziców, księcia Jana Henryka XI i księżnej Marii, zdjęcie żony, księżnej Daisy i jej siostry, księżnej Westminster z synkiem. Wśród licznych bibelotów dostrzegamy także figurkę umundurowanego cesarza Wilhelma II, renesansowy zegar oraz miniaturę Daisy autorstwa Miry Edgerly w okrągłej ramce.
Drewniana neorenesansowa boazeria zbudowana z różnych gatunków drewna techniką intarsji zdobiła wszystkie ściany gabinetu księcia. Dwie pary bogato zdobionych drzwi prowadziły do sali od strony północnej i wschodniej.
Prywatny korytarz prowadzący do apartamentów księcia na drugim piętrze.
Wejście do apartamentów książęcych widziane w odbiciu lustra, które wisiało w barokowym przedpokoju do Sali Konrada.
Książe Jan Henryk XV z synem hrabią Aleksandrem na tarasie przy Sali Krzywej. Późne lata 20-te XX stulecia.
Do naszych czasów z oryginalnego wyposażenia apartamentów księcia przetrwał oprócz kominków także brodzik oraz zdobiona marmoryzacją łazienka z niszą na prysznic.
Prywatny salonik księcia znajdował się obok jego Gabinetu Księcia i przechodziło się stąd do sypialni i łazienki.
Zamkowa kuchnia położona jest na piątym i ostatnim piętrze zamku. Lokalizacja na tak wysokiej kondygnacji nie była przypadkowa. Uniemożliwiała ona rozprzestrzenianie się zapachów kuchennych na niższe piętra zamkowe, zamieszkałe przez księcia i jego rodzinę. W kuchni znajdowały się trzy piece: jeden duży - służący do gotowania i dwa mniejsze, w których pieczono ciasta oraz przygotowywano desery. Do jadalni zamkowych prowadziły windy, którymi na niższe piętra zwożono potrawy.
Z pomieszczeniem kuchennym sąsiadują bezpośrednio cztery duże chłodnie, w których przechowywano oddzielnie nabiał, ryby, mięso i dziczyznę. Chłodnie działały od wiosny aż do późnej jesieni, a materiał chłodzący -ogromne tafle lodu - wycinano z książańskich stawów i przechowywano w nieistniejącej dziś baszcie lodowej.
Historia kuchni sięga okresu przebudowy prowadzonej w latach 1908-1923. W tym czasie była ona królestwem jednej, wyjątkowej osoby, której i dziś zamek Książ ogromnie dużo zawdzięcza. Historia ta zaczyna się w 1909 roku w Londynie, kiedy to książę Jan Henryk XV tak zachwycił się potrawami, którymi ugoszczono go w ambasadzie Austro-Węgier. Przygotowywał je utalentowany mistrz kuchni Louis Hardouin (1877-1954), któremu książę bezzwłocznie zaproponował sowicie wynagradzaną posadę w swoim zamku. Ten skorzystał z propozycji i przeprowadził się do Książa z żoną Eugenie i dwoma malutkimi synkami, Louisem Jr. i Maurice’m, którzy stali się towarzyszami zabaw młodych Hochbergów. Hardouin związał swoje życie z Książem aż do 1932 roku, kiedy wyjechał do Anglii, gdzie zmarł w 1954 r.
Zatrudniając Louisa Hardouina, Hochbergowie zyskali nie tylko wybitnego kucharza i cukiernika, ale również nadwornego fotografa. Francuz był nie tylko wirtuozem sztuki kulinarnej, ale również fotografii. Na swoich zdjęciach utrwalił historię Książa oraz książęcej rodziny i licznej zamkowej służby z lat 1909-1932. Od 2017 roku w przebudowanych przez hitlerowców apartamentach księżnej Daisy na drugim piętrze podziwiać można wystawę fotografii Louisa Hardouina pt. Książ od kuchni. W marcu 2016 r. ówczesny prezes Zamku Książ, prezes Fundacji Księżnej Daisy i nieżyjący już reporter Radia Wrocław Michał Wyszowski, wyruszyli w podróż do Kanady. W mieście Burlington zachował się duży fragment dziejów nie tylko Książa, ale także Pszczyny, zdjęcia z Krakowa, Karkonoszy, a nawet Nicei, Francji, Rzymu. Fotografie te cudem ocalały w zbiorach rodzinnych wnuczki Louisa Hardouina, Jean Wessel, która swój niezwykły spadek po dziadku przekazała w darze Wałbrzychowi.
Louis Hardouin (1877-1954) – francuski mistrz kuchni, który ukochał Książ i uwiecznił jego piękno po wsze czasy na kliszy fotograficznej.
Luksusowe wyposażenie książęcej kuchni przetrwało w Książu do 1955 roku, kiedy je zdemontowano i „wypożyczono” do Warszawy na V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów. Nigdy do niej nie wróciło.
Największy z pieców w królestwie monsieur Hardouina.
Nowoczesne, zasilane elektrycznie urządzenia kuchenne: prasy, krajalnice, miksery i wyparzacze.
Louis Hardouin Jr. Pomagał ojcu podczas pracy w książęcej kuchni.
Do każdej chłodni zachowały się oryginalne drzwi z napisami; Wildraum (dziczyzna), Fischraum (ryby), Obstraum (owoce) i Fleischraum (mięso).
Dotarliśmy na Taras Kasztanowy, gdzie na próżno dziś szukać zachwycającej fontanny, o której swego czasu krążyły legendy i którą tak wspominał hrabia Aleksander von Hochberg.
- Trzy okna gabinetu ojca wychodziły na zamkowy park, dwa na Taras Kasztanowy, na którym za moich czasów stała fontanna - dzieło jednego z uczniów Michała Anioła (niestety nie pamiętam jego nazwiska). Fontanna była dwupoziomowa, na dole znajdował się duży zbiornik z różowego marmuru, na którym siedzieli muzykujący faunowie z brązu. Nad nimi rząd syren, z których biustów wypływały wodne strumienie. Jeszcze nad nimi gładki zbiornik, który tylko „szumiał wodą“ i stanowił ochronę dla syren. Fontanna zwieńczona była piękną statuetką Hermesa z brązu (…).
Taras ten znajduje się powyżej Tarasu Różanego od południowej strony zamku. Jego nazwa pochodzi od rosnących tam kasztanowców. Wolnostojąca fontanna zajmuje centralne miejsce. Różowa, wysmakowana barwa kamienia zbiorników dobrana jest kolorystycznie do otaczających ją elementów architektonicznych tworząc przemyślaną całość wraz z zielenią drzew i roślin oraz balustradą tarasu. Elementy kamienne stanowią tło dla bogatej i niezwykle atrakcyjnej oprawy rzeźbiarskiej. Składają się na nią odlane z brązu figury muzykujących i ucztujących faunów siedzących w narożach dolnego zbiornika oraz syren powożących rydwanami z muszli zaprzężonymi w hippokampy na środkowej misie. Pośrodku górnej misy z maszkaronami ustawiona jest prawie naturalnej wielkości rzeźba Apolla pokonującego Pytona w otoczeniu faunów siedzących na brzegu misy, mierzących w nią trójzębami i strzałami z łuków. Dysze wodne umieszczone były w pysku Pytona, ustach maszkaronów i biustach syren.
Fontanna została w 1912 roku zakupiona przez księcia Jana Henryka XV we Florencji i ustawiona w Książu w 1913 roku. Przez dziesięciolecia nawet poważni historycy sztuki przypisywali jej pochodzenie warsztatowi renesansowego mistrza, stąd jej powszechnie używana nazwa „Fontanna Donatella”. W rzeczywistości rzeźby zostały odlane we florenckim warsztacie Fonderia Artistica Ferdinanda Marinellego, a ich autorem jest Donatello Gabrielli (1884-1955) ze Scandicci pod Florencją. Po wojnie, do 1952 roku rozkradzione zostały wszystkie metalowe rzeźby. Zachował się tylko in situ kamienny basen z dwiema misami.
Taras Kasztanowy przylega do neorenesansowej części zamku, w którą wbudowano wykonaną z czerwonego piaskowca wierną kopię elewacji dziedzińca wewnętrznego renesansowego domu Pellera w Norymberdze.
Fontannę na Tarasie Kasztanowym zdobiło łącznie dziewiętnaście odlanych z brązu figur i cztery maszkarony.
Do Tarasu Kasztanowego przylega grota wyłożona wielokolorowymi krzemieniami i innymi kamieniami sudeckimi.
Fontanna widziana z wnętrza groty wyłożonej krzemieniami.
Faun z fletnią na Tarasie Kasztanowym w Książu.
Niemal identyczna fontanna jak ta, która zdobiła Taras Kasztanowy, istnieje do dziś w ogrodach posiadłości Elms w miejscowości Newport, w amerykańskim stanie Rhode Island.
Taras Kasztanowy w Książu w 2019 roku.
Faun z czarką z Newport.
Faun z dzbankiem z Newport.
Faun z fletem z Newport.
Faun z kielichem z Newport.
Faun z talerzami z Newport.
Podczas naszej podróży w czasie do książęcej stadniny wybraliśmy się z Helen d’Abernon, żoną brytyjskiego ambasadora w Berlinie, która pozostawiła świadectwo swojej wizyty w Zamku Książ w 1923 roku. Pięć lat po zakończeniu pierwszej wojny światowej małżonkę dyplomaty uderzył porażający luksus, jaki zastała w dolnośląskiej rezydencji książąt von Pless.
- Książ jest z pewnością wyjątkowy… Dzisiaj zabrano nas do ogrodnictwa i stadniny koni. W tej ostatniej naliczyłam około pięciu ogierów i ponad sto klaczy i źrebiąt. W czasie sezonu zimowego, który trwa tu od trzech do czterech miesięcy, są trzymane w luźnych boksach i od czasu do czasu wypuszczane na przebieżki po dużym dziedzińcu i okolicznych łąkach.
Pierwsze stajnie znajdowały się na terenie przedzamcza. Obecne, zajmują 80 ha powierzchni, w tym 65 ha użytkowanych rolniczo. Stadnina to zespół budynków stajni i ujeżdżalni o zabytkowej konstrukcji szkieletowej. Wybudowane zostały w latach 1910-15 w miejscu przylegającego niegdyś do zamku hrabiowskiego folwarku. Jeździectwo oraz hodowla koni i psów były wielką pasją Jana Henryka XV. Stadnina powstała na planie zamkniętego czworoboku, z bramą wjazdową od strony południowej i krytą ujeżdżalnią o wymiarach 20 m x 40 m, w całości wykonaną z drewna modrzewiowego, od strony północnej. Ujeżdżalnia jest unikatowym na skalę europejską obiektem tego typu, gdyż zbudowana została bez użycia gwoździ. Stadnina jest jedyną częścią kompleksu Zamek Książ, która przetrwała czas II wojny światowej w stanie nienaruszonym. Powojenna działalność stada ma swój początek w 1947 r. Jest to obecnie ważny ośrodek hodowlany i jeździecki, specjalizujący się w hodowli silnych koni rasy śląskiej. Do świata który przeminął z wiatrem należą najszlachetniejsze konie arabskie, które biegały niegdyś po łąkach wokół zamku. Skandal jaki swego czasu wywołały, opisała w swoich pamiętnikach księżna Daisy:
- Przywiozłam z Indii do domu pięć pięknych, rasowych rumaków arabskich, które wywołały sporą sensację. Miałam duży problem z wjechaniem z nimi do Europy. Aleck Stewart, nasz angielski masztalerz w Książu, musiał jechać aż do Marsylii, żeby je odebrać i przywieźć na Śląsk. Tutaj mogę dać przykład absurdalności i niewiarygodności ludzkich plotek, kiedy – wiele lat później – mój syn został spytany przez kolegę, czy to prawda, że miałam w zwyczaju jeździć powozem zaprzężonym w „pięć gołych Arabów“!
Na fotografii widzimy południową część stadniny, gdzie w czasach książęcych mieściły się garaże. Przed budynkiem stoją zaparkowane jasnoniebieski cadillac laSalle heron convertible z 1932, seria 345B oraz czarny daimler benz z około 1920.
Paradna Berlina książąt von Pless. To powóz, który pod koniec XVII i od początku XVIII wieku zastąpił używaną od średniowiecza na dworach królewskich i książęcych karetę. Był to luksusowy pojazd podróżny o konstrukcji rozworowej, o nadwoziu krytym i przeszklonym z dwoma podwójnymi siedzeniami naprzeciwko siebie.
Sanie i powozy Hochbergów w Książu – wczesne lata 20-te.
Stadnina książąt von Pless w Książu była słynna na całą Europę. Powozownia znajdowała się w jej skrzydle wschodnim.
Księżna Daisy powożąca swoimi pięcioma końmi rasy arabskiej na dziedzińcu honorowym Zamku Książ w 1903 roku.
Książe Jan Henryk XV przed I wojną światową podczas Wielkiej Pardubickiej.
Stadnina widziana z lotu ptaka w 2018 roku.
Egzotyczne owoce i rośliny stanowiły stały element zaopatrzenia wielkopańskiej kuchni i wystroju rezydencji Hochbergów w Książu. Obiekty cieplarniane na terenie kompleksu mają swoją długą, bo trzystuletnią tradycję. Pierwsza szklarnia w Książu powstała już na początku XVIII wieku w czasie barokowej przebudowy zamku, przeprowadzonej przez hrabiego Konrada Ernesta Maksymiliana von Hochberga.
Jan Henryk XV, które odziedziczył dobra książańskie i pszczyńskie po śmierci ojca w 1907 roku, zdecydował się na budowę zupełnie nowego, kompleksowego ogrodnictwa. Miało być ono wyposażone w najnowocześniejsze rozwiązania w technice ogrodniczej, dawać zatrudnienie pracownikom majątku Książ, a przede wszystkim zachwycać. Cel ten udało się osiągnąć księciu von Pless bezbłędnie.
Helen d’Abernon – żona brytyjskiego ambasadora w Berlinie pozostawiła świadectwo swojej wizyty w Zamku Książ w Wałbrzychu w 1923 roku. Szczególnie zachwycił ją kompleks książęcej Palmiarni:
- Ogrody szklarniowe wybudowała podobno jakaś firma z Wrocławia i są najlepsze, jakie w życiu widziałam. Choć na zewnątrz termometr wskazywał siarczysty mróz, w środku kultywowano gąszcz tropikalnych roślin, nawilżanych parującymi wodospadami i oczkami z ciepłą wodą. Ogrody zimowe, które są oddalone nieco od głównego domu, tworzą pewnego rodzaju przeszklony aneks, zaprojektowany jak coś w stylu hollywoodzkiego filmu czy Zoo w Chicago. Na dziś wieczór zaplanowano przedstawienie w prywatnym kinie.
Inwestycja kosztowała astronomiczną kwotę 7 mln marek w złocie. Centralną część kompleksu ogrodniczego Hochbergów stanowiła zbudowana w latach 1911-13 z metalu i szkła palmiarnia, w której zasadzono rosnące tam do dziś palmy daktylowe.
Romantyczna legenda opisuje powstanie palmiarni jako prezentu księcia dla swojej angielskiej żony Daisy – „najpiękniejszego bukietu, jaki jej wręczył”. Decydującymi okazały się zapewne względy pragmatyczne. Majątek Książ słynął z doskonałej gospodarki folwarcznej, a świetnie prosperujące ogrodnictwo było tylko jednym z przykładów na jego samowystarczalność. Dostęp przez cały rok do egzotycznych owoców i kwiatów był jedną z dworskich konieczności. Z lubichowskiego ogrodnictwa dostarczano corocznie do Książa kilkadziesiąt tysięcy sadzonek, m.in. rododendronów i hortensji, którymi obsadzano zamkowe tarasy i park. Na zdjęciu widzimy żonę zamkowego kucharza, Eugenie Hardouin z siostrą, której zapewne pokazywała nowe ogrodnictwa pracodawcy.
Na powierzchni 1900 m2 oprócz palmiarni wzniesiono również szklarnie pomocnicze, ogrody utrzymane w stylu japońskim, rosarium, ogród owocowo-warzywny i obszar pod uprawę krzewów ozdobnych.
Tuż po zakończeniu prac budowlanych do Lubiechowa sprowadzono około 80 gatunków roślin ozdobnych z całego świata. W jednej ze szklarni rosły np. tulipany, hortensje, a nawet młode brzózki.
Ogrody oraz palmiarnia od początku były otwarte dla publiczności. Z inicjatywy rodziny książęcej dwa razy do roku odbywały się słynne wówczas i obszernie relacjonowane przez prasę, wystawy kwiatów. W porośniętej obficie bugenwillami szklarni, którą widzimy na zdjęciu mieści się dziś kawiarnia.
Modernistyczne, drewniane wejście do palmiarni w latach 30-tych ubiegłego stulecia.
Księżna Daisy w swojej prywatnej palmiarni, około 1913 roku.
Księżna Daisy w swojej prywatnej palmiarni, około 1913 roku.
Dotarliśmy do ukrytej w leśnej gęstwinie ukochanej pustelni księżnej Daisy, którą spalili w 1944 roku hitlerowcy. Tak pisała o tym urokliwym zakątku jego słynna właścicielka:
- Ma Fantaisie, zaprojektowana całkowicie przeze mnie i w pełni wyrażająca mojego ducha, była chyba jedyną rzeczą w Książu, która należała wyłącznie do mnie. Umeblowałam ją starymi dębowymi sprzętami, prostą ceramiką i ulubionymi drobiazgami przywiezionymi z różnych stron świata. Spędziłam w niej wiele szczęśliwych chwil z dziećmi, rodzicami i wybranymi przyjaciółmi. Zarówno Książ, jak i Pszczyna są okazałymi pałacami ze złoconymi sufitami i dekoracjami, olbrzymimi kryształowymi żyrandolami, lustrami, rzeźbami i formalnymi meblami, więc nie można było tam postawić tych skromnych i swojskich przedmiotów, do których tak bardzo byłam przywiązana.
Jan Henryk XV spełnił życzenie swej żony i nakazał wybudować zgodnie z wyobrażeniami księżnej we wskazanym przez nią miejscu mały wiejski domek- „Ma Fantaisie”. Taką nazwę księżna nadała romantycznemu zakątkowi położonemu nad stawem, w którym wraz z synami z dala od zamkowej etykiety spędzała szczęśliwe godziny. Ma Fantaisie składała się z dwóch, zbudowanych w angielskim stylu tzw. „magpie cottages”, pokrytych słomą domków, położonych na łące, wśród rododendronów i azalii. Domki, z których jeden był prywatnym schronieniem księżnej, a drugi spełniał rolę budynku gospodarczego i kuchni, połączone były korytarzykiem. Ogród wokół rezydencji, z jego rzeźbami, statuami i zegarem słonecznym, był retrospekcją zamkowych tarasów w angielskim Newlands - rodowej posiadłości rodziców księżnej Daisy.
Główne wejście do Fantazji zdobiły po obu stronach donice z hortensjami w ozdobnych osłonach tzw. cache-potach. Niektóre z nich znajdują się w zbiorach Muzeum Zamkowego w Pszczynie.
Ma Fantaisie widziana od strony stawu, który powstał w wyniku spiętrzenia wód tzw. Czarciego Potoku dziś zwanego Poleśnicą.
Na jednym z krzeseł w ogrzewanej kominkiem jadalni widniała data 1792.
Na stoliku pod oknem stała kolekcja figurek kwiatów i zwierząt ze słynnego jubilerskiego warsztatu Faberge.
Fantazja w zimowej odsłonie widziana z leśnej drogi, która do niej prowadziła.
W ogrodzie otaczającym Fantazję znajdowały się liczne rzeźby oraz starannie uformowane żywopłoty.
Jedno z przyjęć al fresco zorganizowanych przez księżną Daisy w ogrodzie jej ukochanej chatki.
Bezcenne figurki od Faberge pochodziły z londyńskiego sklepu słynnego jubilera i dostawcy klejnotów na dwór carski i były prezentem od siostry księżnej Daisy, Shelagh.
Dzisiejsze mauzoleum, czyli kaplica grobowa właścicieli zamku Książ, rodu Hochbergów, to dawny pawilon letni. Ten zabytek sztuki ogrodowej powstał na tak zwanej Topolowej Górce w roku 1734, w czasie, gdy w Książu panował Konrad Ernst Maksymilian – twórca barokowej przebudowy zamku. Do pawilonu zostały wytyczone cztery aleje, obsadzone lipami. Autorem projektu pawilonu był Felix Anton Hammerschmidt. Pawilon został zbudowany na planie ośmioboku. Posiada on aż 16 ścian. Nad wejściem i trzema oknami znajdują się okulusy, które zapewniają lepsze oświetlenie wnętrza. Pierwotna funkcja dzisiejszego mauzoleum była funkcją czysto rekreacyjną. Budowla ta służyła Hochbergom do wypoczynku lub do podejmowania gości w letnich miesiącach.
Naprzeciwko wejścia we wnętrzu mauzoleum znajdują się schody, prowadzące do utworzonej w 1883 roku krypty. Z tego samego czasu pochodzi nadbudowane nad nimi neobarokowe podium, z którego pastor lub ksiądz głosili kazania w czasie pochówków. Na podium została wygrawerowana data jego powstania. Diametralna zmiana przeznaczenia pawilonu: z belwederu w kaplicę grobową, sprawiła, że usunięto z niego wszystkie elementy wyposażenia. W wydrążonej na głębokości 9 m trójnawowej krypcie zamontowano 9 okrągłych świetlików, wypełnionych szkłem o kolorze turkusowym. Przy ścianie naprzeciwko zejścia ze schodów ustawiono na początku XX wieku trójdzielny grobowiec. Na ścianach pojawiły się specjalne haki, na których zawieszano wieńce i bukiety. Na schodach zamontowane zostały szyny, po których trumny na specjalnej platformie transportowane były z górnego poziomu mauzoleum do krypty. Platforma utrzymywana była na stalowych linkach, wprawianych w ruch za pomocą kołowrotu, który po dziś dzień można oglądać w krypcie.
W rodowym mauzoleum Hochbergów pochowano najpierw Marię von Kleist księżną pszczyńską, żonę Jana Henryka XI, zm. 17.01.1883, następnie Jana Henryka XI (styczeń 1907), jego drugą żonę księżną Matyldę (styczeń 1943), księżną Daisy (lipiec 1943), jej maleńką córeczkę (marzec 1893) oraz szwagra, Fritza von Hochberg (spopielone szczątki spoczęły w urnie w mauzoleum w roku 1921, podstawa urny znajduje się tu po dziś dzień).
W maju 1945 r. kaplica grobowa została splądrowana przez żołnierzy Armii Czerwonej, po czym szczątki rodzinne, oprócz Daisy, zostały przeniesione na przykościelny ewangelicki cmentarz w Nieder-Salzbrunn (dziś Szczawienko). Daisy została ponownie pochowana przez byłą służbę rodzinną za ogrodzeniem mauzoleum. Kilka tygodni później, dla bezpieczeństwa, również została przeniesiona do grobowca kupca Scholza na cmentarzu na Szczawienku.
Mauzoleum widziane z dołu schodów prowadzących do obiektu z historycznej lipowej alei.
Wnętrze Mauzoleum zostało odrestaurowane w 2014 roku ze środków własnych Zamku Książ, Urzędu Marszałkowskiego i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W podziemnej krypcie przetrwały do naszych czasów puste dziś sarkofagi księcia Jana Henryka XI i jego dwóch żon, księżnej Marii i księżnej Matyldy.
Wnuk ostatnich właścicieli Książa, książę Bolko von Pless i prezydent Wałbrzycha, dr Roman Szełemej podczas otwarcia Mauzoleum po renowacji w październiku 2014 roku.